Zanim odkryłam podkłady mineralne używałam przeróżnych podkładów płynnych, głównie drogeryjnych, ale też aptecznych. Na dłużej zostałam tylko z Revlonem Colorstay dla cery tłustej i mieszanej w odcieniu 150 buff, był to długo mój ulubiony podkład, pasował mi niemal pod każdym względem.
Niestety odkąd zmieniła się jego formuła (spf 15), w ogóle się u mnie nie sprawdza, nie kryje odpowiednio, nie utrzymuje się długo na twarzy, podkreśla suche skórki, wchodzi w zmarszczki, znienawidziłam go do tego stopnia, że postanowiłam rozglądnąć się za jakimś innym podkładem.
Po długim zastanawianiu się, czytaniu wielu opinii na KWC oraz przeglądaniu blogów zdecydowałam się na podkład Annabelle Minerals w formule matującej.
Mój odwieczny problem - mam jasną cerę - i bardzo trudno mi znaleźć podkład, który pasowałby do mojej karnacji. Oczywiście zazwyczaj są za ciemne lub za różowe. Niemożliwe okazało się jednak możliwe:) Długo wzbraniałam się przed zakupem podkładu mineralnego, głównie dlatego, że obawiałam się znikomego krycia, a niestety mam sporo do zakrycia i to mój drugi problem.
Podkład Annabelle Minerals poradził sobie z jednym i drugim - pasuje mi zarówno jego odcień jak i jego krycie.